28 wykładów ze wstępu do prawoznawstwa. Wydanie rozszerzone o trzy wykłady ze wstępu do nauki o państwie by Maciej Koszowski - HTML preview

PLEASE NOTE: This is an HTML preview only and some elements such as links or page numbers may be incorrect.
Download the book in PDF, ePub, Kindle for a complete version.

Rozdział XXI 

Pewność i przewidywalność prawa a jego elastyczność i sprawiedliwość

Ludzie od wieków podejmowali starania zmierzające do uczynienia prawa pewnym i przewidywalnym. Z jednej strony pewność i przewidywalność prawa miała zapewniać zasada pierwszeństwa lub nawet wyłączności wykładni językowej, zasada clara non sunt interpretanda, zakaz dokonywania wykładni, której wyniki wykraczałyby poza możliwe znaczenie językowe (słownikowe/leksykalne) interpretowanego tekstu prawnego, ideologia związanej decyzji stosowania prawa, koncepcja sylogizmu prawniczego, zasada interpretatio cessat in claris itp. Z drugiej strony pewność i przewidywalność prawa miała się brać z, podpartej zasadą sprawiedliwości formalnej i zasadą równości wobec prawa, zasady stare decisis, zgodnie z którą sądy powinny być konsekwentne w tym, jakie wyroki wydają w przypadkach, jakie są do siebie podobne. Przy tym zaletą tego, że prawo jest pewne i przewidywalne, ma być przede wszystkim brak zaskakiwania adresatów prawa treściami decyzji sądowych i decyzji administracyjnych/podatkowych, jakie wydawane są w ich sprawach – ponieważ zawartość tych decyzji była, jeszcze przed ich wydaniem, z góry wiadoma. Wiedząc, jaka jest dokładnie treść prawa, adresaci ci mogą również dobrowolnie stosować się do tego, czego prawo od nich wymaga, by w ten sposób unikać kar, jakie wymierzane są tym, którzy prawa nie przestrzegają.

Problem jednak w tym, że pewność w prawie jest czymś z definicji nieosiągalnym. Jak zauważył to Oliver Wendell Holmes, „język decyzji sądowych jest głównie językiem logiki. Logiczna metoda i forma czyni zadość tęsknocie za pewnością i spokojem, jaka znajduje się w każdym ludzkim umyśle. Pewność jest jednak iluzją i spokój nie jest przeznaczeniem człowieka”1. Jerome Frank dopowiedział zaś, iż „wraz z dojrzałością wątpliwości i dochodzenie do prawdy nie powinny być dłużej nieprzyjemne, stając się raczej źródłem zainteresowań i satysfakcji. Dojrzałość nie śpi i jest pełna wigoru. Stałe dążenie do osiągnięcia stabilnego ekwilibrium [stanu równowagi] przypominającego sen jest regresywne, infantylne i niedojrzałe. Akceptacja wszystkiego jako przejściowe, przywitanie tego, co nowe, żywe zainteresowanie kwestionowaniem tego, co zwyczajne, chęć przygody i sprawdzania [prawidłowości] tego, co konwencjonalne – to są miłujące życie postawy”2.

Prawo bowiem, poza byciem pewnym, zrozumiałym, w sensie dającym się poznać, i przejrzystym w znaczeniu istnienia możności odróżnienia tego, co nim jeszcze jest, a co nim już nie jest, powinno być jeszcze rozsądne i sprawiedliwe. Jak mówią dwie stare łacińskie paremie: ius est ars boni et aequi oraz iuris prudentia est divinarum atque humanarum rerum notitia, iusti atque iniusti scientia, prawo jest sztuką tego, co dobre i sprawiedliwe, a biegłość w nim to znajomość rzeczy boskich i ludzkich oraz wiedza o tym, co słuszne i niesłuszne. Na cóż bowiem by się zdało prawo nawet całkowicie pewne i przewidywalne, jeśli prowadziłoby ono do wydawania jawnie absurdalnych i niedorzecznych wyroków sądowych3. Czy też sądy nie należą przypadkiem do „wymiaru sprawiedliwości”, a nie do „wymiaru prawa” i czy w pierwszej kolejności nie idziemy do nich właśnie po „sprawiedliwość”, a nie po „prawo”?4

Ponadto prawo – by nie być skostniałe („zmurszałe”) – musi być też elastyczne w sensie dostosowujące się do zmieniających się warunków i potrzeb społecznych, kulturowych, gospodarczych i politycznych. Stąd też prawo przestarzałe – by móc nadążyć za duchem czasu i sprostać wyzwaniom teraźniejszości – najlepiej, żeby aktualizowało się poprzez odpowiednie zmiany w swojej dotychczasowej treści automatycznie (samo z siebie)5. Ponadto powinno ono też uwzględniać specyfikę przypadków, jakie faktycznie wystąpiły w życiu, oraz mieć na uwadze to, że takie przypadki mogą się znacznie różnić między sobą. W przeciwnym bowiem razie jego przedmiotem będą jakieś wirtualne, abstrakcyjne, nierzeczywiste (hipotetyczne) stany i sytuacje, a więc coś, czym prawo ma się raczej – z założenia – nie zajmować.

Powyższe uwagi prowadzą do wniosku, iż prawo nie powinno być pewne i przewidywalne kosztem bycia rozsądnym, sprawiedliwym, elastycznym i nieodrealnionym. W efekcie z najlepszym układem będziemy mieć do czynienia wówczas, gdy adresaci prawa, mając świadomość tego, że prawo ma być rozsądne, sprawiedliwe i dostosowane do aktualnych potrzeb
i wyzwań społecznych oraz przejawiające wzgląd na faktycznie występujące w życiu przypadki, są w stanie na tej podstawie przewidzieć zawartość potencjalnych decyzji sądowych i administracyjnych/podatkowych. W takim bowiem układzie prawo posiada te wszystkie atrybuty, których od niego oczekujemy, i jest – jak można je bez wahania określić – prawem idealnym („doskonałym”)6, 7.

Odwieczne pragnienie, by prawo było pewne i przewidywalne, powoduje jednak, iż nieustannie mnoży się reguły w prawie. Przy tym w dzisiejszych czasach pragnienie to znalazło jeszcze sprzymierzeńca w nieodpartej chęci odgórnego sterowania obywatelami po stronie rządzących i ogólnym kryzysem zaufania do sędziów i innych prawników (ich wiedzy, mądrości, odpowiedzialności za innych, zdolności do wykraczania poza interesy ich własnej profesji). W konsekwencji daje się często odczuć jakieś trudne do przezwyciężenia dążenie do tego, żeby wszystko, każdy życiowy problem lub każda ludzka aktywność, zostało uregulowane jakimś przepisem prawnym, który będzie przepisywał, jak ten problem należy rozwiązać lub jak tę aktywność można wykonywać (jaką krzywiznę mają mieć uprawiane lub importowane banany, kiedy wolno wyciąć drzewo rosnące na własnej posesji itd.)8. Przy tym prawo wydaje się być tu traktowane w znacznej mierze instrumentalnie – tj. jako podstawowy środek sprawowania władzy i oddziaływania na społeczeństwo oraz stosunki, jakie w nim panują (tzw. nie rządy prawa, ale rządy przez prawo – ang. the rule by the law). To sprawia jednak, iż w pewnym momencie w systemie prawa – nawet jak nie wymagają one wprowadzania do nich nieustannych poprawek z racji tego, iż ciągle są niedoskonałe (stanowią tzw. potocznie buble prawne)9 – znajduje się już tak dużo reguł, iż traci się nad nimi kontrolę i stają się one coraz bardziej bezwładne. Nie znają ich nie tylko osoby, do których są one bezpośrednio kierowane10, ale często także sędziowie i urzędnicy. Co więcej, ludzie przestają mieć szacunek dla prawa – uznając je bardziej za element opresji, a przynajmniej przejaw nadmiernej regulacji, a nie coś, co warto chronić i pielęgnować. Wtedy też cel, jaki sobie postawiono – unormowanie przepisami prawa wszystkiego – zostaje ostatecznie zaprzepaszczony na rzecz powstania prawnego chaosu. Prawo zaś jako takie okazuje się nieefektywne, bo warunkiem sine qua non dla efektywności prawa – obojętnie jakby nie była ona pojmowana – jest wiedza po stronie jego adresatów o jego zawartości11, 12.


Literatura:

  1. Jerome Frank, Law & the Modern Mind. With a New Introduction by Brian H. Bix, New Brunswick 2009, s. 172-182.
  2. Maciej Wojciechowski, Pewność prawa, Gdańsk 2014.
  3. Marta Soniewicka, Granice sprawiedliwości, sprawiedliwość ponad granicami, Warszawa 2010.
  4. Wojciech Ciszewski, System uzasadnienia teorii sprawiedliwości Rawlsa, „Archiwum filozofii prawa i filozofii społecznej” nr 1/2013, s. 34-53.
  5. Wojciech Sadurski, Rawls and the Limits of Liberalism: Reflections on the ‘Law of Peoples’, „Ius et Lex” nr 1/2005, s. 195-221.
  6. John Rawls, A Theory of Justice, wyd. 2., Cambridge 1999.
  7. Marcin Lubertowicz, Formuła Radbrucha jako instrumentarium sprawiedliwości tranzycyjnej, „Politeja” t. 14 (2010), s. 375-388.
  8. Zygmunt Ziembiński, O pojmowaniu sprawiedliwości, Lublin 1992.
  9. Sławomir Tkacz, Sprawiedliwość w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, Katowice 2003.
  10. Gdańskie Studia Prawnicze nr 1/2016: Sprawiedliwość, pod. red. J. Zajadło.
  11. Sprawiedliwość społeczna w polityce polskiej, red. W. Arndt i S. Bober, Kraków 2016.
  12. Michał Krotoszyński, Modele sprawiedliwości tranzycyjnej, Poznań 2017.
  13. Dyskrecjonalność w prawie, red. W. Staśkiewicz i T. Stawecki, Warszawa 2010.
  14. Adam Szot, Słuszność a uznanie administracyjne, [w:] „Studia Iuridica Lublinensia”
    t. 15 (2011), s. 175-182.
  15. Adam Szot, Między jednolitością a elastycznością stosowania prawa, [w:] Wpływ teorii Jerzego Wróblewskiego na współczesne prawoznawstwo, red. T. Bekrycht i M. Zirk-Sadowski, Warszawa 2011, s. 75-90.

1 Zob. O.W. Holmes, The Path of the Law, przedruk w: „Boston University Law Review” t. 45 (1965), s. 31 [tłum. własne].

2 Zob. J. Frank, Law & the Modern Mind. With a New Introduction by Brian H. Bix, New Brunswick 2009, s. 178 [tłum. własne].

3 Poza wątpliwościami na tle rozumienia terminu konsument i przedsiębiorca w 100% pewne byłyby wyniki postępowań sądowych przy obraniu reguły, że w sporze konsumenta z przedsiębiorcą zawsze powinien wygrywać ten pierwszy. Do czego jednak by taka pewność doprowadziła? Nikt nie chciałby być wtedy przedsiębiorcą i momentalnie doszłoby do załamania się gospodarki.

4 Wyróżnia się różne rodzaje i pojęcia sprawiedliwości. Tak sprawiedliwość materialna oznacza nakaz czynienia dobra i nieczynienia zła. Ponadto można przez nią rozumieć sprawiedliwość w zakresie alokacji dóbr w społeczeństwie według jakiegoś określonego kryterium/klucza ich rozdziału (tzw. sprawiedliwość rozdzielcza, dystrybutywna) – np. każdemu stosownie do jego zasług lub efektów jego pracy, każdemu stosownie do potrzeb lub sytuacji, w jakiej się znajduje, każdemu stosownie do jego pochodzenia lub posiadanej przez niego pozycji społecznej, każdemu po równo, każdemu stosownie do tego, co przewiduje dla niego prawo itp., ewentualnie każdemu to, co otrzyma on od innych na zasadzie wymiany (tzw. wówczas sprawiedliwość komutatywna/barterowa/kumulatywna). Sprawiedliwość proceduralna ma się brać z postępowania w zgodzie z jakimiś określonymi regułami proceduralnymi – np. nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Sprawiedliwość formalna (zwana też zasadą równej miary) wskazuje na konieczność konsekwentnego trzymania się kryterium przyjętego w ramach sprawiedliwości materialnej i nierobienie od niego wyjątków. W sprawiedliwości wyrównawczej chodzi zaś o odpłacenie (wyrównanie) zła, jakie ktoś komuś wyrządził, lub ewentualnie wynagrodzenie dobra, jakiego ktoś komuś przysporzył. Konstytucja RP mówi z kolei w swoim art. 2 o urzeczywistnianiu przez Rzeczpospolitą Polską „zasad sprawiedliwości społecznej”, a w swoim art. 32 ust. 1 i 2 o tym, że wszyscy są wobec prawa równi i mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne oraz że nikogo nie wolno dyskryminować w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny [przyjmuje się jednak, że artykuł ten nie wyklucza możliwości dyskryminacji pozytywnej, a więc zróżnicowania sytuacji prawnej podmiotów ze względu na ich dotychczas słabszą pozycję w społeczeństwie]. Stara natomiast paremia rzymska: iustum est (iuris praecepta sunt haec): honestum vivere, neminem laedere, suum cuique tribuere podaje, że sprawiedliwym jest (zasady prawa są takie jak): żyć uczciwie, nikogo nie krzywdzić, każdemu oddać to, co mu się należy.

5 Por. § 155 ust. 1 Załącznika do rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów z dnia 20 czerwca 2002 r. w sprawie „Zasad techniki prawodawczej” (Dz.U. 2002 nr 100 poz. 908 z późn. zm.), zgodnie z którym „jeżeli zachodzi potrzeba zapewnienia elastyczności tekstu aktu normatywnego, można posłużyć się określeniami nieostrymi [ale już nie dwuznacznymi], klauzulami generalnymi albo wyznaczyć nieprzekraczalne dolne lub górne granice swobody rozstrzygnięcia”.

6 Notabene w jednym z badań zostało wykazane, że najlepiej przewidywać treści wyroków sądowych potrafią adwokaci (pełnomocnicy procesowi), mając najwyższy wskaźnik sukcesu, tj. 92% trafień, podczas gdy przedstawiciele nauki prawa (akademicy) tylko 53%, a model statystyczny 75% – zob. M.J. Gerhardt, The Power of Precedent, Oxford 2011, s. 83, 84 i przypis nr 89 na s. 284.

7 Czym innym niż pewność prawa jest tzw. bezpieczeństwo prawne, przez które – poza tym, że treści decyzji sądowych powinny dawać się z góry określić, a prawo powinno być poznawalne (zrozumiałe) – można by rozumieć ochronę (trwałość) uprawnień nabytych zgodnie z prawem, zakaz działania prawa wstecz (przynajmniej gdyby miało się to odbywać na niekorzyść jego adresatów), konieczność ogłaszania aktów prawnych, jakie mają obowiązywać powszechnie, ogólną dostępność innych źródeł prawa, a nawet możliwość przewidzenia, w sensie niebycia nią zaskakiwanym, zawartości aktów prawa stanowionego, jakie są obecnie wydawane, względną trwałość takich aktów (brak nazbyt częstego ich zmieniania) tudzież spełnianie przez takie akty jakichś standardów moralnych lub im podobnych. Por. J. Jabłońska-Bonca i J. Guść, Problemy bezpieczeństwa prawnego z perspektywy teorii i filozofii prawa, Gdańsk 2002; J. Potrzeszcz, Bezpieczeństwo prawne z perspektywy filozofii prawa, Lublin 2013; L.L. Fuller, The Morality of Law, New Haven 1964.

8 Można też odnieść wrażenie, iż przynajmniej w Polsce mamy dzisiaj do czynienia również z nadmierną chęcią definiowania pojęć prawnych – czy to w tekstach prawnych, czy w opracowaniach pochodzących od przedstawicieli nauki prawa. Nie bierze się tu mianowicie w należytym stopniu pod uwagę tego, iż część, jeśli nie większość, pojęć w prawie nie nadaje się do bycia zdefiniowanymi w sposób ścisły. O ich znaczeniu dowiadujemy się bowiem z kontekstu, w jakim są używane, a także każdoczesnych ocen (wyobrażeń) sędziów i innych prawników, jeśli nie z czegoś, co jest gdzieś w ludzkim umyśle lub nawet jest poza nami (prawnego a priori). W prawie cywilnym do tego rodzaju pojęć należą np. zasady współżycia społecznego, wina czy dobre obyczaje. Przy tym jak powiada jedna z paremii łacińskich, sformułowanie jakiejkolwiek definicji w tym prawie nie jest bezpieczne, bo rzadko kiedy nie będzie można jej później podważyć (omnis definitio in iure civili periculosa est: parum est enim, ut non subverti posset).

W efekcie zamiast tzw. definicji klasyfikujących, jakie wskazują na wszystkie cechy, jakimi muszą się odznaczać podmioty, przedmioty, zachowania lub relacje, jakie mają podpadać pod definiowane pojęcie, w prawie posługuje się niekiedy tzw. definicjami typologicznymi, które podają tylko niektóre, i to niekoniecznie muszące wystąpić wszystkie razem, najbardziej typowe (charakterystyczne) cechy podmiotów, przedmiotów, zachowań lub relacji, jakie mają być objęte definiowanym pojęciem. Niekiedy poprzestaje się też w nim na wymienieniu tylko przykładowych lub wzorcowych desygnatów danego pojęcia, pozwalając temu pojęciu w jakimś zakresie pozostać niezdefiniowanym (otwartym, niezamkniętym). Przy tym takie uciekanie się do niepełnych definicji jest tutaj dodatkowo uzasadnione tym, iż pojęcia prawne bywają często pojmowane przez pryzmat konkretnych przypadków, jakie pod nie podpadają, a nie przez pryzmat ich ogólnej definicji – co sprawia, że także poznawanie tych pojęć powinno się odbywać drogą zaznajamiania się z takimi przypadkami, a nie z taką definicją. Jak też ogólnie uwypukla to Malcolm Gladwell, ludzie w rzeczywistości uczą się poprzez przykład i bezpośrednie doświadczenie z uwagi na to, że adekwatność werbalnej instrukcji napotyka realne ograniczenia (zob. M. Gladwell, Blink. The Power of Thinking without Thinking, London 2005, s. 70-71).

9 Zjawisko czynienia takich poprawek nazywa się czasem inflacją prawną lub – o wiele brzydziej – biegunką legislacyjną.

10 Znajomość prawa po stronie adresatów może polegać zwłaszcza na posiadaniu wiedzy odnośnie do: a) podstawowych wiadomości na temat prawa; b) prawa, jakie normuje kwestie związane z wykonywaniem ich zawodu lub pełnioną przez nich rolą (funkcją) społeczną albo majątkiem, jaki posiadają; c) prawa, jakie znajduje zastosowanie w interesującej ich z innego powodu sprawie lub sprawach (np. związanego z korzystaniem z lokalu mieszkalnego, jaki planują nabyć lub nająć). Może się ona przy tym brać ze źródeł innych niż ma to miejsce w przypadku prawników – np. ze środków masowego przekazu typu prasa codzienna, radio, telewizja, różne serwisy internetowe tudzież tego, co usłyszeli od znajomych lub z ich własnych doświadczeń na tle ich dotychczasowych kontaktów z organami stosującymi prawo.

11 Ponieważ jego adresaci go nie znają, to – poza przypadkami, gdy zrobią to nieumyślnie – faktycznie nie stosują się do wymogów, jakie im ono stawia (brakuje mu tzw. skuteczności behawioralnej vel realnej albo socjologicznej). Brak jego znajomości po stronie jego adresatów nie skłania też tych adresatów do zmiany swojego dotychczasowego zachowania, ilekroć nie jest ono z nim zgodne (brakuje mu tzw. skuteczności motywacyjnej). Z racji zaś niestosowania się do niego przez podmioty, do których jest ono kierowane, nie może ono zrealizować celów tudzież stanów rzeczy, jakie miały drogą przestrzegania go zostać osiągnięte (brakuje mu tzw. skuteczności teleologicznej vel finistycznej – od łacińskiego finis, które oznacza cel). Również jego treści i stojące za nim wartości – o ile nie pokrywają się one z regułami i wartościami przyjmowanymi przez nich z innego powodu niż szacunek dla niego samego – nie są na ogół uważane przez członków społeczeństwa za godne uznania (brakuje mu tzw. skuteczności aksjologicznej vel psychologicznej).

12 Innym jeszcze problemem jest wprowadzanie do systemu prawnego reguł, które nie mają żadnej „konkretnej” treści (są „kauczukowe”, niedookreślone) i które przez to nie mogą się przysłużyć ani pewności, ani przewidywalności, ani zrozumiałości (poznawalności prawa). Obecność tego rodzaju reguł, zwłaszcza przy ich znacznej liczbie, z racji konieczności ich przytaczania i dokonywania operacji na nich nie usprawnia też odwoływania się do wymogów sprawiedliwości w porównaniu ze stanem, gdyby ich nie było wcale. Odnośnie do przykładu na istnienie w Polsce takich pozbawionych „konkretnej” treści reguł zob. M. Koszowski, Odpowiedzialność sprzedawcy za jakość towaru konsumpcyjnego według założeń i projektu ustawy o prawach konsumenta, „Kwartalnik Prawa Prywatnego”
z. 1/2014, s. 159-180.